Z zapisków podróżnych anglisty Tadeusza Tomana … „Mając w pamięci ubiegłoroczną ulewę jaką przywitało nas (a i pożegnało) miasto „nad pięknym, modrym Dunajem”, nie bez obaw śledziłem prognozy pogody. Tym razem, o dziwo, nie zawiodły: dzień był, jak na koniec listopada, słoneczny, Wiener Schnitzel, wielki jak rakieta Igi Świątek, podany w 3 minuty po zamówieniu, a zapach smakołyków przywiezionych z jarmarku nie pozostawił wątpliwości co do nadchodzących świąt!
Tym razem, jako dzień wyjazdu wybraliśmy poniedziałek a nie, jak dotychczas, piątek co okazało się dobrą decyzją – mniejszy ruch i kolejki na jarmarkach, mniej kłopotów z parkowaniem, a w ogóle to jakby spokojniej, choć to prawie tak samo daleko jak do Warszawy… Nic też dziwnego, że humory dopisywały, zwłaszcza w drodze powrotnej, szkoda tylko, że tym razem nie udało się odwiedzić Muzeum Sztuki na Maria-Theresien Platz, mojego ulubionego w mieście, którego ulice wybrukowane są kulturą. Cóż, to zaledwie jeden dzień.
Za to katedra św. Szczepana, Hofburg i inne wspaniałości stoją tam gdzie zawsze, nie zważając na upływ czasu, mozartowskie frazy zaglądają przez okna opery, a duch cesarzowej Sisi uśmiecha się zapraszająco do uważnych gości w komnatach pałacu Schönbrunn. Do zobaczenia za rok!